Jako że niedawno obchodziliśmy trzydziestą rocznice pierwszych po wojnie częściowo wolnych wyborów, chce dziś Państwu przypomnieć znakomitą opowieść etnolożki i antropolożki Olgi Drendy związaną z tamtymi czasami. „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” z wydawnictwa Karakter.
To napisana z wielką wrażliwością i talentem opowieść o mglistych czasach pogranicza miedzy socjalizmem a kapitalizmem. To epoka duchologiczna z kilku powodów: były to czasy nadziei, ale i szalonych lęków. Upadały PGRy, ludzie tracili grunt pod nogami, baliśmy się Czarnobyla, sekt i AIDS, wierzyliśmy Kaszpirowskiemu, Danikenowi.
A zarazem właśnie wtedy w eksplozjach ludzkiej przedsiębiorczości powstawało wiele przyszłych fortun ufundowanych na głodzie rzeczy, zbudowanych na handlu firanami, ogrodowymi krasnalami, meblami czy okularami przeciwsłonecznymi. Rodzili się polscy yuppies.
Jest to czas mglisty, dekadencki, którego metaforą są kolorowe zdjęcia z tamtych czasów, na nich wszystko zdaje się zanurzone w słonecznym sierpniowym blasku. Czy to emulsja fotografii się rozkłada, czy nostalgia wszystko tak ozłaca i rozmywa? Autorka tego nie rozstrzyga. Za to z wielką subtelnością i taktem charakterystycznym dla dobrych etnologów opowiada o ciepłych w barwach mieszkaniach-skarbczykach, przytulnych norkach którymi odgradzaliśmy się od siermięgi blokowisk, o przemianach tych mieszkań w marmurowo-skajowe pałace lub biura, o ówczesnym DIY: ubraniach, zabawkach, meblach, ozdobach, bazarowym handlu pirackimi kasetami wideo i magnetofonowymi, mówi o pierwszych siermiężnych reklamach (pumeks fluorescencyjny firmy „Purokolor”!), czy stylizowanych na europejskie programach telewizyjnych. Pamiętacie Państwo program „Bliżej świata”? A telenowelę „W kamiennym kręgu”? A pierwsze powieści popularne? Hałdy harlequinów, horrory z wydawnictwa Amber? To nie tylko zanurzenie w świat sentymentów i nostalgii, wymienianka artefaktów, ale piękna literacko próba uchwycenia złożoności kulturowej i paradoksów tego czasu.