W ubiegłym tygodniu Pani Krystyna polecała dzieciom „Piratów Oceanu Lodowego”, opowieść o dziewczynce, która wyrusza na poszukiwania siostry porwanej, jak setki dzieci przed nią, przez piratów.
Herszt piratów z tej mrocznej baśni potrzebuje dzieci do kopalni diamentów: ich małe ciała i zręczne ręce okazują się tam nie do zastąpienia. Uspokojeni dobrym zakończeniem zatrzaśniemy okładkę i niestety – zdamy sobie sprawę, że dzieci naprawdę pracowały i marły w kopalniach. Opowiada o tym Katarzyna Nowak w przejmującej książce „Dzieci rewolucji przemysłowej”.
Kiedy rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, potrzeba było niesłychanie wielu rąk do pracy w kopalniach węgla i fabrykach. Oczywistym pomysłem było wykorzystanie dzieci, którym nie trzeba było płacić, na przykład sierot i podrzutków. Nikt nie dbał o minimalny wiek – w fabrykach pracowały już sześcioletnie maluchy. Godzin pracy też nikt nie liczył : dzieciom nakazywano pracę po 12 godzin na dobę, w istocie harowały po 15 godzin. Były katowane. Głodowały. Okaleczone przez nadzorców i w wypadkach – pozostawiano na śmierć, bo znacznie mniej opłacało się leczyć niż pojechać po świeżą porcję małych pracowników.
Autorka zebrała pamiętniki i relacje dzieci, które doczekały dorosłości albo po prostu opowiedziały o sobie inspektorom wizytującym fabryki. Jedna z takich relacji, wspomnienia Roberta Blincoe, wstrząsnęła sumieniem Anglii i przyczyniła się do zmian w prawodawstwie na korzyść dziecięcych pracowników.
Mieszkał wówczas w Anglii pewien rozgorączkowany młody pisarz, który znał od podszewki świat nieludzkiej nędzy i harówki. Był nim Charles Dickens, którego historia Roberta Blincoe zainspirowała do stworzenia postaci Oliwera Twista.
Dickens znał zresztą to wszystko z autopsji: w dzieciństwie sam pracował w fabryce, a jego rodzina siedziała w więzieniu za długi. Świat dziecięcej nędzy był tuż obok. Pucybuci, sprzedawcy kwiatów, mali kominiarze, pomoce kuchenne, dziecięce prostytutki – wszystko to można było omijać wzrokiem, jednocześnie szeroko dyskutując o moralności proletariatu. Potrzeba było dziennikarskich lub pisarskich interwencji, żeby zmienić rzeczywistość.
Uwierzycie Państwo, że dopiero w 1908 roku, po stu latach horroru, powstał Childrens Act, czyli ustawa zabraniająca małym dzieciom pracy w niektórych środowiskach?